poniedziałek, 9 listopada 2009

i na dobry koniec...

male podsumowanie
bylysmy 14 dni
ilości wypitego wina i szampana na pewno nie damy rady policzyc
przejechalysmy ok 1000km w 3 dni wspanialym Fiatem Sinna
a jako najlepsza pamiatke przywiozlysmy w sumie 41 par butow!?!?!?!
chyba najlepszy butowy shopping w zyciu zaliczylysmy:)))))
wiecej zdjec ponizej
http://picasaweb.google.com/madzikc/Argentyna
sciskamy i do nastepnego!

poniedziałek, 2 listopada 2009

wszedzie dobrze ale w domu najlepiej:)

no to wszystkie szczesliwie dolecialysmy do swoich domow:)

niedziela, 1 listopada 2009

Don`t cry for me Argentina

lalo cala noc... rano tez... ale ok 12 sie rozjasnilo!!!!!
wiec brunch mialsymy na dworze!
a co najwazniejsze jak zaczelysmy tak konczymy!
szampan byl na powitanie no i na pozeganianie tez musi byc:)))!!!!
zaraz jedziemy na lotnisko no i potem po 13 h w zimnej Europie!
do zobaczenia:))

San Telmo

wczoraj w strugach deszczu - az sie cisnie na usta - don`t cry for me argentina....:)))
odwiedzilysmy jedna z dzienic Buenos- San Telmo ktoraj jest tutaj jedna z najstarzszych... charakteryzuje sie tym, ze wszystko jest stare:)) i rowniez trafilysmy na targ staroci....

targ staroci

niezle torby vintage co??

z tego adapteru rozbrzmiewala muzyka na calym targu

w takim deszczu walczylysmy wczoraj

ulicze San telmo

sobota, 31 października 2009

Palermo Viejo

Wczoraj caly dzien spedzilysmy w samym sentrum Palermo Viejo - najbardziej trendy dzielnica Buenos jesli chodzi o..... zakupy ale nie tylko bo i bary i restauracje podobno nie maja sobie rownych w calym Buenos
bylo bardzo bardzo goraco.... ale uliczki sliczne...`piekne pokolonialne domy... a butiki powalaja swoim designem ... w kazdym reka niezlego architekta byla uzyta.. oczywiscie zakupy tez nam sie udaly
a wieczorem jeszcze spotkalysmy sie z Dariem i jego zona (dla tych co nie wiedza to kolega z BAT ktory pracowal w polsce)tradycyjnie pyszny stek i dobre winko... a co lepsze w restauracji do ktorej przypadkiem trafilysmy tego samego dnia na lunch
dzisiaj niestety leje, wieje zimno - chyba taka przygrywka i przygotowanie do pogody w Europie... ale idziemy w miasto... dzisiaj dzielnica San Telmo... wiecej wieczorem:))

to jeszcze taka ciekawostka... samochody ktore tutaj jezdza na prawde maja juz swoje lata... w polsce chyba bylyby zabytkami..



wystroj jednego z butikow - prawdziwy fortepian uzyty za stol

a drabina z piekny stojak na ciuchy

a tu uliczka Palermo i manekin reklamujacy jeden z butikow

w restauracji gdzie jadlysmy byla nawet nasza wyborowa... przy lakoholach z gornej polki... my zostalysmy oczywiscie przy winie

tak wracalysmy do domu po zakupach:)))

i na kolacji z Dario

piątek, 30 października 2009

i coraz blizej Europy....

Sister, dzisiaj niestety bez zdjec.....
bo bardzo wolno uplunal nam dzien.... i znowy wrzucalabym zdjecia drogi:))))
po sniadanio-branchu czyli w okolicach 11 zaczelysmy nasza wspaniala Sienna (a by the way okazuje sie , ze byla wyprodukowana w Tychach bo naklejki ma po polsku) zaczelysmy zmierzac w kierunku Mendozy...tym razem Andy byly po lewej stronie...i bardzo bardzo goraca!!!
jak dojechalysmy do Mendozy to byla juz sjesta... 2 panie zamknely nam przed nosem sklep! i powidzialy, ze otwieraja o 5 po poludniu wiec jak chcemy to wtedy mamy przyjsc - nie ma to jak nastawienie na kliena poraz kolejny!
poniewaz samolot byl o 19:20 pozostawalo nam tylko odstawic auto do wypozyczalni i zasiasc do szampana. Skonsumowalysmy 2 szampany i gdy chcialysmy oddawac auto to poproszono nas aby odwiezc go na lotnisko?!?!?!?!
nam w to graj...
lekko wstawione, nie wiemy gdzie lotnisko - ale z tego zdalysmy sobie sprawe po jakis 100 metrach juz po odjechaniu od wypozyczalni ale na celowniku byl sklep .... dla odmiany z butami:)))) a o co z tymi butami chodzi??? po prostu sa super , ze skory i tylko tyle:))) powiem tyle, ze Monia dzis siegnela cyfry 10 i prowadzi:)))
na lotnisko dotarlysmy duzo przed czasem.. tutaj nie ma problemu aby miec ze soba napoje powyzej 100ml na pokladzie wiec udalo nam sie przewiezc zakupione flaszeczki... Asia zdala autko a ze jeszcze byla godzina do odlotu to tradycyjnie jeszcze buteleczke pyszniutkiego szampana zrobilysmy:)))
jestesmy juz w Buenos - oczywiscie przywitalo nas burza.. ale jest wciaz cieplo wiec oby jutro bylo OK...
a podsumowanie zwiedzania Argentyny samochodem wyglada nastepujaco:
- 3 dni
- ok 800 km
- 2 razy zatrzymala nas Policja, i dzieki wdziekom Asi i braku porozumienia w jezyku hiszpanskim skonczylo sie tylko na sprawdzaniu dokumentow!
Polski Fiat Sinna byl niezawodny:)

środa, 28 października 2009

Laguna i Kanion w okolicach San Rafael

i doszlysmy do czesci pod tytulem - podbijanie Argentyny samochodem:))) jesli nasz wypozyczony Fiat Sinna za takie cos moze byc uwazany... ale przewiozl nas dzielnie i jutro jeszcze musi nas dowiezc na lotnisko do Mendozy:)
ale od poczatku...
wczoraj ok godziny 10 w koncu udalo nam sie wydostac z Mendozy i wjechac na najslynniejsza tutaj trase numer 40 - to cos a´la droga 66 w USA:))) w kierunku poludnia:) za jednym prawie zamachem walnelysmy jakies 400km.... pogoda zmienila sie ze 3 razy... goroco, zachmurzone niebo, bardzo silny wiatr... a widoki i przestrzenie dookola wspaniale! po prawej stronie prawie caly czas towarzyszyly nam zasniezone Andy, a po lewej glownie przestronne plaskowyze, czasami na drogi wylazily owieczki, konie lub krowy:) minelysmy tez tzw slone jeziorko a wlasciwie juz prawie sama sol ktora sie ostala:))) na koniec poprzez powulkaniczne tereny dojechalysmy do Laguny na ktorej mialo byc mnostwo ptakow:)
fakt faktem jakies 15 km przed laguna droge przebiegla nam .... STRUS!!!! ale na lagunie mialsysmy zobaczyc tylko kolor rozowy od Flamingow!!!! no i Flamingi byly ale bardzo daleko... natomist dzieki panujacej dookola ciszy gadanie roznych ptakow mozna bylo slyszec caly czas:)))
na wieczor dojechalysmy do San Rafael. Na celowniku byla knajlpka w ktorej podobno podaja super steki... problem w tym, ze tutaj knajpki otwieraja ok 20:30 a ze bylysmy cala godzine wczesniej wlascisiel wygonil nas i kazal przyjsc za godzine... coz za nastawienie na klienta:))))
nic to znalazlysmy niedaleko bar gdzie siedzac na zewnatrz przy glownej ulicy w miasteczku skonsumowalysmy na podkrecenie apetytu przepysznego szampana... koniec koncow stek okazal sie fantastyczny... a podlany podwojnym lokalnym Malbekiem byl wrecz doskonaly:))) Skutek byl taki, ze po powrocie do hotelu ja zatrzasnelam sie w lazience a Asia wcielajac sie w teroryste probowala wywazyc dzwi:) jak zwykle okazalo sie, ze sila nie byla koneczna:) ale Asia udowodnila swoje mozliwoci:)))
dzisiaj znow troche zajelo nam zwleczenie sie z lozek... po brunchu pojechalysmy zobaczyc w poblizu Kaninon Atuel - generalnie maja tutaj sjeste wiec od 12 do 16 nie pracuje nic... nawet winnice i winiarnie nie daja wina do czestowania.. wiec trzeba bylo sobie czas organizowac:) ale widoki cudne a dodatkowo kreta, szutrowa, gorska droga nas rozwalila:) dodatkowo na rzeczce - Rio Atuel mialysmy okazje rowniez podziwiac rafting i kajaki gorskie. Na koniec degustowalysmy szampana podobno w jednej z najlepszych tutaj winnic:) zakupy poczynione teraz kombinujemy jak to przewiezc do Europy?!?!?
jutro wracamy do Mendozy aby stamtad przeleciec sie wieczorkiem do Buenos Aires
:-)

pod tytulem droga do nikad - widok z samochodu

warunki pogodowe zmienialy sie

a tu z Andami w tle


Andy caly czas w roznym wydaniu



z tylu za tym domkiem to te slone jeziora
a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivmRwAX3tkaEmbRK0yaBIqKGDXNgSHfHG6C2tFxZdRANWYpk9uGy-SjqZtROFhiEJe1kDBPwoWfKBYY7AxR4gWqONcKVG0qDZIoQ_1lbEHC62qDZ_XEfONu60gwQfFli1cyDCIuUaWzKQW/s1600-h/salines.jpg">
tu plaskowyze w okolicach laguny.... idzie sie i idzie... w oddali wulkan a po lewej? znowu Andy:)

a tak widzialysmy te flamingi:(((

szampan przy glownej drodze:)


i kanion Atuel




wtorek, 27 października 2009

Mendoza - zwiedzanie miasta

dzisiaj byl dzien relax - zwiedzanie Mendozy czyli schopping;)))
nasz magazyn butow powiekszyl sie w sumie o kolejne 9 par butow!!!!:))))
dodatkowo ja zakupilam nowy aparaci wiec lece sie uczyc co i jak ... nawet menu ma po polsku:)))) tylko ladowarka ma inna koncowke wiec na europe bede musiala ja lekutko przerobic;)))
poza tym wynajelysmy auto - jesli fiata sinne mozna nazwac autem, ale ma nas troche powozic wiec na razie nie bedziemy narzekac;))) oraz mamy zarezerwowane bilety do Buenos na czwartek i hotel w buenos wiec juz prawie wszystko
jutro jedziemy na poludnie poogladac jedno ladne miejsce.. ale damy znac co i jak jak dojedziemy i zrobimy zjdecia
buziaki

poniedziałek, 26 października 2009

Andy i jakas totalna masakra....moj aparat zdechl....

Dzisiaj wybralam sie w Andy - Monia z Asia na konie....
celem glownym mojej wycieczki milo byc dojechanie na granicye z Chile ponad 3000mnpm
i wcszystko byloby fajnie gdyby nie fakt , ze przy 5 zdjeciu padl mi aparat;(((((( jakas maskara... chyba elektryka w nim siadla wiec do konca wakacji mojego camonika mam z glowy... kurde!!!! jednak staralam sie nie poddawac i probowac cos pokombinowac z moim telefonikiem... coby nie bylo niech zyje NOKIA;))))
gory cudne! przepiekne doliny, fantastyczne kolory, latajace kondory... po drodze glowna droga do Chile jest rowniez ála argentyniski reasort narciarski - stoki fajne ale infrastruktura chyba nawet w Polsce lepsze;)))
po drodze byl rowniez Puente del Inca - naturalny skalny most z cieplymi zrodlami z siarka na wysokosci 2700 mnpm. Szczyt Acoungua - najwyzszy po himalajach bo wg ostatnich doniesien ma 6962mnpm czyli wraznie robi.. niestety nam sie troszke ukryl w chmurach.. ale i tak bylo fajnie ze bylo widac bo 3 dni temu wial jakis speclajistyczny wiatr tutaj i generalnie w powietrzu wisi kurz od tego wiatru wiec z Mendozy gor nie widac... a jak sie tam troszke wjechalo to cudownie;)))
lunch zjadlam w typowym gurskim schronisku i tak tez troche smakowalo... roznica do polskich schronisk taka ze duzy wybor niezlego i w bardzo dobrej cenie wina byl;))))
a teraz mysle gdzie tu kupic jakas zapewne cyfroweczke jutro bo raczej mojego klocka nikt tu nie zreperuje;(((((
ze na to zapas trzeba bedzie brac to nie pomyslalam.....
pech....
oby ostatni na tym wyjezdzie;)

dwa pierwsze widoczki ktore jeszcze udalo mi sie chwycic canonikiem
widok na tzw silver plato

a tu troszke blizej (rowniez z autobusu)
widok na najwyzszy szcyt Ameryki - calej Acongua - tam po srodku w tyle w chmurach... w ostatnim roku pozwolenie na wejscie uzyskalo ponad 6700 osob, z czego 80% z poza Argentyny, 6 tam zginelo... najmlodszy ktory wszedl to 12 letni chlopiec ze stanow a najstarsza byla 72 letnia kobieta z Japoni....

w Puente del Inca jest zrodlo termalne z duza zawartoscia siarki.. kto byl w Turcji to wyglada podobniee jak takie male (ale male) pammukale i w baaaaaaaaardzo zoltym kolorze;))))
pamiatki ktore mozna tam kupic to np but wrzucony na 10 dni do wody... zmienia sie wlasnie w takie cudo;)))

a to ja przy wjezdzie z Chile do Argentyny;)) ale wialo!!!!

buzki i trzymajcie kciuki za pomyslne zakupy jutro bo inaczej ze zdjeciami bedzie slabo.....

sobota, 24 października 2009

Wine tasting Mendoza:)

dotarcie do Mendozy bylo dla nas niezlym przezyciem.... wylatujac z Iguazu mialysmy cudne niebieskie niebo i tak bylo az do Buenos... podczas ladowania dopadla nas burza..... tak zarzucilo naszym samolotem... ze wszyscy byli bardziej niz szczesliwi ze udalo nam sie wyladowac... bo juz bylo slabo.... dodatkowo ta sama burza uziemila nas na lotnisku w Buenos... samolot do Mendozy wylecial z ponad godzinnym opoznieniem no i tez nim trzeslo cala droge...
jak sie okazalo po wyladowaniu w Mendozie mieli jakis rzadko spotykany silny wiatr... i dzisiaj niestety nie bylo widac gor:(((( niby jest slonce ale z widocznoscia jakos slabo... moze jak ten kurz osiadzie to bedzie lepiej....
ale wine tasting - czyli zwiedzanie winiarni i probowanie wina bylo jak najbardziej w planie.... 9:00 start z hotelu i juz ok 11 po opowiesciach co i jak jakie szczepy i jak to sie robi... pilysmy pierwsze winko.... potem druga winiarnia i kolejne trzy rodzaje wina do probowania.. potem lunch... i znowu trzeba bylo probowac.... po lunchu jeszcze dwie winiarnie .... och joj.... i tak az do piatej....
chyba znalazlysmy nasze miejsce:)))))))))))))))))))))))))))))))))

winnice


hmmmmm to nam bardzo przypadlo do gustu:)))

wine tasting w Argentynie pierwsze bylo roze... lekko musujace... z samego rana jak znalazl:)))


lezakowanie.... dobre wino musie sie troche tzw przegryzc:)))



a to juz na koncu biegu blisko mety... nie wiem czy jeszcze mialo jakies znaczenie z ktorego kieliszka ktore wino pijemy:)))